Sprawa Piotra Żołędziowskiego

Przez:
Kategorie: Nasze działania
Brak komentarzy

Oficjalna wersja śledztwa zakłada, że  Piotr Żołędziowski  wyszedł z domu swojej dziewczyny i przepadł bez śladu. Być może gdzieś wyjechał. Jednak ta historia ma również drugie, mroczne dno. Nie ma jednak ciała mężczyzny i dowodów, które mogą wskazać jednoznacznie na morderców. Zaś świadkowie boją się potwierdzić swoje nieoficjalne wypowiedzi. Tymczasem Piotr jest uznawany za osobę zaginioną. Sprawa zaginięcia Piotra zajmuje się fundacja Na Tropie.

 Piotr Żołędziowski miał 20 lat, gdy zaginął w nocy z 29 na 30 kwietnia 2013 roku. Miało to miejsce  w Bobrzanach w województwie lubuskim.

Postrzegano go jako towarzyskiego i powszechnie lubianego: – Miał dobre serce – mówi jego siostra Irmina Żołędziowska. Rodzice Piotra i Irminy rozstali się i oboje przebywają za granicą. Po ich wjeździe Piotrem zajmowała się babcia. Chłopak nie uczył się. Czasami jednak  pracował dorywczo.  Od czterech lat spotykał się z młodszą o kilka lat Amandą O.  3 lata przed zniknięciem przeniósł się do mieszkania jej rodziny w Bobrzanach.  Do domu babci wracał tylko wtedy, gdy pokłócił się z Amandą.

We wtorek, 30 kwietnia 2013 roku, około 9.00 siostra Piotra otrzymała telefon od Amandy o zniknięciu brata. Irmina przyznaje, że przez pierwszy dzień zbagatelizowała ten sygnał. Zaginięcie zgłosiła dopiero 2 maja: – Byłam bardzo zdziwiona, Piotrek czasem wychodził na dwa – trzy dni, ale zawsze wracał – tłumaczy siostra zaginionego, i dodaje – Alarm wszczęty przez Amandę dał mi pewne podejrzenia. Amanda nigdy wcześniej do mnie nie dzwoniła z takim problemem. Chociaż Piotrek czasami znikał na kilka dni – mówi siostra zaginionego.

Twoje przemyślenia